Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 23 marca 2014

INFORMACJA

Jezusie. Nie zaglądałam tu prawie miesiąc. Eh, niestety ale będę musiała opuścić bloga na jakiś czas. Waham się między zawieszeniem, a całkowitym zlikwidowaniem. Przeczytałam wszystkie te rozdziały od nowa i czuję, że to nie było 'TO". Skiepściłam to opowiadanie. Przyznaję bez bicia. Mogło wyjść lepiej. Druga sprawa to taka, że ostatnio nie mam w ogóle czasu, dni się robią coraz dłuższe i cieplejsze, a mi się niezbyt chce siedzieć w domu i jeszcze ten cholerny brak weny. :c Mam oczywiście pomysł na coś zupełnie nowego, ale wtedy bym musiała się temu poświęcić całkowicie. Zapewne nie byłyby to tak krótkie rozdziały jak tu, ale dodawałabym je rzadziej. Nie wiem, po prostu nie wiem. Muszę na spokojnie wszystko przemyśleć i wtedy się odezwę. Dam znać, bo los tego bloga jest na razie niepewny. Wiem, że niektóre osoby strasznie się napaliły na tą historię i czekają na ciąg dalszy. Wybaczcie, stokrotne Gomen nasai! :C

~Wasza Miyo-Chan.

sobota, 1 marca 2014

Roz. 5

-Stary co się stało? - usłyszał znajomy głos za sobą.
odwrócił się i zobaczył Dave'a.
-Alana nie ma. - odparł.
-Jak to nie ma?
-No nie ma kurwa, rozumiesz? Poszedłem zapalić, kiedy wróciłem nie było go. Zniknął. - warknął lekko zirytowany.
-Uspokój się, pewnie poszedł do ubikacji, albo polazł za tą blondyną. Przecież nie wyparował. Pójdę popytać barmana. Może coś widział, a ty leć do kibla. - poklepał go po ramieniu i zniknął w tłumie bawiących się ludzi.
-Cholerny szczeniak, zatłukę go. Miał się pilnować. - przeklął w myślach. Zaczął iść się w stronę toalet. Kiedy wszedł do środka jego uwagę przyciągnęła grupka ludzi stojących pod drzwiami. Ktoś zaczął krzyczeć "Dowal mu Lucas! Dawaj, bierz go". 
-Co jest do jasnej.. - pomyślał i przedarł się przez 'tłumek'. Jego oczom ukazał się skulony chłopak, okładany pięściami przez tego większego. Nie było wątpliwości, to był Alan.
-Odechce ci się frajerze startować do zajętych dziewczyn! - krzyknął ten zwany Lucasem. Nagle poczuł szarpnięcie, momentalnie został przyparty do jednej ze ścian. Zamrugał kilkakrotnie i zobaczył przed sobą twarz wściekłego bruneta.
-Eee..koleś..odwal się! 
James uśmiechnął się cynicznie. -Proszę, proszę..kogo my tu mamy. Takich jak ty to ja wpierdalam na śniadanie. -docisnął go bardziej do ściany, chłopak syknął z bólu. 
-A teraz..wyjdziesz stąd grzecznie w podskokach tak żebym cię więcej nie widział. No chyba, że chcesz, abym oglądnął sobie ciebie od środka. I...na przyszłość pilnuj tej swojej lafiryndy, żeby ci jej ktoś przypadkiem nie bzyknął. Dotarło?
Chłopak nerwowo pokiwał głową i przełknął ślinę.
-Cieszy mnie to niezmiernie - wysyczał mu prosto do ucha i zwolnił uścisk, tak, że chłopak osunął się na podłogę. Momentalnie jednak wstał i zwiał jak najszybciej się dało.
23-latek podszedł do blondyna i pomógł mu wstać. 
-Jesteś cały? 
-T-t-to...Tyy..Cze-ejms..ghygh. - podniósł się, ale nogi odmówiły mu posłuszeństwa i opadł bezwładnie uwieszając się na ramieniu mężczyzny.
W tym samym momencie do toalety wpadł zdyszany Dave.
-I co? Znalazłeś go? - zapytał. -A wy? Co tutaj jeszcze robicie? Jazda stąd, przedstawienie skończone. - krzyknął do ludzi, których większość jeszcze została, żeby sobie popatrzeć. Ci jednak lekko oburzeni zaczęli szeptać coś między sobą, a zaraz później opuścili pomieszczenie.
-No..znalazłem, ale zobacz w jakim jest stanie. Nie dość, że dostał wpierdol to jeszcze po pijanemu. - odezwał się ciemnooki.
-To może zabierz go do domu.
-Nie, do cholery zostawię go tu, wiesz? - prychnął. -Tylko, że ten dzieciak nie jest wstanie nawet iść samodzielnie. - westchnął wzburzony i wziął go na ręce. Jak się okazało chłopiec był niesamowicie lekki mimo iż wcale nie sprawiał takiego wrażenia. 
Zaczął kierować się w stronę z wyjścia z nastolatkiem uczepionym jego szyi.
-James, jak coś to..dzwoń, jakby coś się działo.. - krzyknął za nim przyjaciel.
Brunet nie odpowiedział. Był zły na 17-latka...a może i na samego siebie? W końcu to on go nie dopilnował.
Kiedy byli już na parkingu mężczyzna otworzył drzwi samochodu, położył delikatnie śpiącego już Alana na tylnym siedzeniu, przykrywając go swoim płaszczem, a następnie wsiadł za kierownicę i odjechał.


Gdy byli pod domem brunet ostrożnie ujął blondyna i zaprowadził do mieszkania. Zdjął mu buty i położył go do łóżka. W dalszej kolejności zajął się sobą. Kiedy ogarnął już w miarę wszystko, wyciągnął z lodówki browar i wziął dużego, solidnego łyka. Zajrzał jeszcze do salonu, gdzie spał chłopak. Przyglądnął mu się z lekkim rozbawieniem, iż tamten zaczął coś majaczyć i bełkotać przez sen.
-No i co ja z tobą mam.. - szepnął cicho i udał się do swojego pokoju.
***
Rano Alana obudził silny ból głowy. -No..pięknie, chyba mam..kaca..
Przetarł oczy i ziewnąwszy ospale podniósł się do siadu. Wtem ujrzał kartkę na stoliku obok, sięgnął po nią i zaczął czytać:


Alanie! Kiedy wstaniesz, ubierz się i wykąp.
Śniadanie masz na stole. Jakby bolała Cię głowa
to tabletki zostawiłem Ci na stoliku obok łóżka.
Klucz w razie czego jest w drzwiach, ale lepiej nie
wychodź. Odpoczywaj. Postaram się wrócić o 15.00.

                                                            James.

Niebieskooki popatrzył po sobie. Był w samych bokserkach. No tak, mężczyzna musiał go rozebrać. Pewnie był nieźle pijany. Zarumienił się na samą tę myśl. Co za wstyd, nie dość, że mieszka u niego za darmo to sprawia mu kłopoty. Westchnął, zebrał ubrania i poszedł się wykąpać. Później zjadł przyszykowane przez bruneta śniadanie i zażył tabletki. Spojrzał na zegarek. Dochodziła 13.00. 17-latek złapał do ręki długopis i kartkę i zaczął pisać, następnie położył ją w widocznym miejscu. Upewniwszy się, że pozostawił po sobie porządek założył buty, zabrał klucz i wyszedł z mieszkania. Kiedy opuścił budynek rozejrzał się po okolicy. Zupełnie nie znał tego miejsca, nie wiedział też dokąd ma się kierować, przecież faktem było to, że nie miał gdzie się podziać, a do bruneta nie wróci. Już za dużo mu kłopotów przysporzył i zwalił mu się tak nagle na głowę. -Cóż, muszę poszukać jakiejś pracy, a później się zobaczy. - pomyślał i zaczął iść przed siebie. Nagle poczuł silny i bolesny cios w głowę, zanim zdążył zareagować upadł na chodnik mdlejąc.
***
James wrócił do domu przed 15.00. Odstawił siatki z zakupami i od razu udał się do salonu. Ku jego zaskoczeniu nastolatka nigdzie nie było. Zobaczył za to kartkę na stole. Chwycił ją w dłonie i zaczął uważnie śledzić wzrokiem tekst:

James'ie! Wybacz mi, ale nie mogę już dłużej
u Ciebie mieszkać. Nie zamierzam, a nawet
nie chcę sprawiać Ci kłopotu. Dziękuję za wszystko 
co dla mnie zrobiłeś. Postaram się w jak
najkrótszym czasie załatwić sobie prace i oddać
Ci pieniądze za ubrania, które mi kupiłeś.
Klucz zostawiłem pod wycieraczką

PS. Nie szukaj mnie.
                                             Alan.

-Kurwa mać, ja go chyba zabiję. - wrzasnął i zgniótł kartkę w pięści.
Sięgnął po telefon i wybrał numer do Dave'a. 

środa, 12 lutego 2014

Roz. 4

Słuchajcie, musiałam w poprzednim poście zmienić z 'soboty' na 'jutro', ponieważ nie mam pomysłu na rozdział. Wena mnie opuściła. Do cholery nie wiem co się ze mną dzieje. Myślę jednak, że w zbliżające się ferie uda mi się wymyślić coś naprawdę dobrego. :<. Oczywiście nie zamierzam zawieszać bloga, bo kilka osób prosiło mnie abym tego nie robiła. No cóż to już wszystko. Zapraszam do czytania i komentowania.
 _____________________________________

Kiedy chłopak zasnął James odsunął go kładąc delikatnie jego głowę na poduszce i przykrywając kocem.
Wstał z łóżka i popatrzył jeszcze raz na 17-latka swoimi zimnym wzrokiem. Zbliżył się do jego twarzy i dopiero wtedy zauważył jaki blondyn był..przystojny wręcz uroczy i taki niewinny...-ZARAZ! Kurwa. James co jest z Tobą? Zachowujesz się dziwnie odkąd ten szczeniak tu zamieszkał. - zganił siebie w myślach. Westchnął głęboko i opuścił pokój. Wróciwszy do kuchni wyciągnął z szafki rum i szklankę. Nalał sobie i zaczął pić co chwile obracając ją w swojej silnej, umięśnionej dłoni. Kiedy wziął ostatniego łyka spojrzał na zegarek. Dochodziła 23.00. Przetarł zmęczone oczy i poszedł do łazienki wziąć długą i odprężającą kąpiel. Gdy skończył od razu rzucił się na łóżko i odpłynął.
***
Alan wstał o 8.00. Nie chcąc budzić bruneta udał się cichaczem do łazienki. Umyty i ubrany poszedł zrobić mężczyźnie śniadanie. Wyciągnął z lodówki szynkę, ser i pomidory. Zabrał się za robienie kanapek nucąc jakąś piosenkę pod nosem. Nawet nie zauważył, że od paru minut jest obserwowany przez mężczyznę.
-Lubisz spędzać czas w kuchni prawda? - usłyszał głos za plecami i upuścił nóż na podłogę. Schylił się po niego. -Ymm..cześć. Tak, to znaczy się po prostu lubię czasem pogotować, a może czasami samemu coś wymyślić. A, długo tu już stoisz? - spojrzał w oczy brązowookiego.
-Chwilę. Wiesz, nie chciałem Ci przeszkadzać. Wydawało mi się, że bardzo się wczułeś robiąc te kanapki. 
-E..tam. Możesz już usiąść, zaraz będą gotowe.
James usiadł.
-Jeżeli chcesz to mogę Ci kupić jakieś książki kulinarne.- zaproponował po chwili. - Sam takich nie posiadam, bo po prostu jakoś mnie nie ciągnie do gotowania no i może też przez to, że nie mam czasu.
-Nie, nie trzeba. Ale dziękuję. - odwrócił i położył talerz na stole, następnie podał brunetowi kubek z herbatą. Sam usiadł na przeciwko niego i zaczął pałaszować przygotowane przez siebie jedzenie.
-No cóż. Jak wolisz. Mówię, to żaden wydatek, a mogą Ci się przydać. Może kiedyś otworzysz restaurację i mnie do niej zaprosisz. Smacznego. - uśmiechnął się do niebieskookiego i sięgnął po kanapkę.
-Smacznego. - odwzajemnił uśmiech.
-A tak w ogóle to jesteś przygotowany na dzisiejszą imprezę u Dave'a? Wiesz, jesteś jeszcze młody, a to jest klub praktycznie dla dorosłych. Mogę Cię zabrać tam tylko ze względu na to, że ja i Dave się znamy. Nie musimy iść jeżeli nie chcesz.
-Chcę. Może uda mi się..zapomnieć..o.. 
-Rozumiem, dobrze. Ale trzymaj się blisko mnie no i nie przesadzaj z alkoholem. O 20.00 jest już ta pełno ludzi. Nie chcesz wiedzieć co się dzieje potem.
-Jasne.
Po skończonym śniadaniu James poszedł do swojego pokoju. Wyciągnął z półki laptop i zaniósł do salonu.
-Słuchaj, ja muszę wyjść na miasto. Daję Ci laptopa. Możesz pograć czy jak tam wolisz. Masz jeszcze do wyboru telewizję no i ewentualnie zostają Ci książki. Chyba, że chcesz jechać ze mną, ale będę tam dość długo i możesz się znudzić. - popatrzył na blondyna.
-W porządku, zostanę. - odpowiedział.
-Okej no to do zobaczenia. A i byłbym zapomniał. Nie otwieraj nikomu drzwi, ja mam klucz więc sam wejdę. - ubrał buty i sięgnął po płaszcz. Następnie wyszedł z mieszkania.
Alan siedział chwilę na kanapie i rozglądnął się po pomieszczeniu. Cóż, chyba jednak wybierze internet. Odpalił sprzęt i uruchomił przeglądarkę. Zaczął przeglądać różne fora dyskusyjne i oglądać filmiki na youtube. Minęła godzina, a brunet nie wrócił. Byłoby trochę głupio gdyby przez cały ten czas jego nieobecności przeleżał na łóżku oglądając lub grając w różne gry.
-Wiem! Posprzątam. - pomyślał i wyłączył laptopa.
Wprawdzie w domu Jamesa było nawet czysto. Gdzieniegdzie tylko walały się jego rzeczy. Chłopak znalazł w końcu, odkurzacz, mop i ścierki. Zaczął biegać z nimi od pomieszczenia do pomieszczenia. Po 2 godzinach skończył. Opadł ze zmęczenia na fotel. Zaraz jednak wpadł na pomysł, aby zrobić obiad. Wstał i udał się do kuchni. W tym samym momencie wrócił James. Zdjął buty i stanął jak wryty. Wszystko było wysprzątane na błysk. 23-latka zatkało. Zaczął się kierować w stronę kuchni rozglądając się. Mieszkanie po prostu lśniło. W pewnym momencie wyrósł przed nim chłopak.
-O..już jesteś? Nie słyszałem jak wchodzisz. - o mało na niego nie wpadł.
-Tak i..co Ty zrobiłeś z moim mieszkaniem?
-Ja tylko..posprzątałem trochę...Jesteś zły?
-Nie, tylko zaskoczony. Ostatnio tak czysto było tu.. - tak prawdę mówiąc James nie pamiętał kiedy ostatnio jego dom był taki 'wypacykowany' na picuś glancuś. Nigdy nie przyjmował żadnych gości (oprócz Dave'a). Lubił samotność i było mu z tym dobrze. -eee..nie wiem, ale nie musiałeś. Dzięki.
-Nie ma problemu. Chciałem jeszcze zrobić obiad, ale w lodówce nie było nic co by się nadawało, a parówek lub jajecznicy chyba na obiad jeść nie będziemy? Zróbże człowieku jakieś zakupy w końcu. - zaśmiał się cicho.
-Nie trzeba, jadłem na mieście. Dla Ciebie też coś mam. - wręczył mu torbę z jedzeniem. -Gyros z frytkami. Mam nadzieję, że lubisz? Jednak jeżeli chcesz gotować to kupię Ci potrzebne produkty. Ja jestem przyzwyczajony do łażenia po restauracjach i knajpach.
-Spoko i dzięki. Tak lubię. -wziął od niego siatkę z jedzeniem i zaniósł do kuchni. James podążył za nim.
***
-I co jesteś już gotowy?  - zawołał brunet i spoglądnął na godzinę: 19.30
-Jeszcze chwila. - odpowiedział blondyn. Przeczesał swoje włosy ręką i spojrzał w lustro. Miał na sobie szarą z białymi rękawami baseballówkę i zielone rurki. Za chwilę wychodzili, a on był nieco zdenerwowany mimo iż bywał na takich imprezach to nie wiedział jak ma się zachować i czy uda mu się nawiązać wspólny kontakt z innymi ludźmi. Wyglądał nawet nieźle, kto wie może zdoła poderwać jakąś pannę? W końcu opuścił pomieszczenie. Udał się do przedpokoju gdzie czekał na niego brązowooki. Kiedy ujrzał mężczyznę zaparło mu dech. 
-Wow. - wyszeptał cicho. Zilustrował go wzrokiem. Wyglądał niesamowicie...seksownie -O czym ja myślę... Idealnie ułożone włosy, niebieska flanelowa koszula, a pod spodem biały t-shirt podkreślający jego umięśniony brzuch. Do tego obcisłe, czarne spodnie.
-Co tak patrzysz? 
-Nie..nic. Zamyśliłem się. - odparł i zarumienił się lekko.
-Dobra, dobra. Chodź już. - ponaglił go. Zaraz potem opuścili mieszkanie.

Kiedy byli na miejscu James z Alanem weszli do klubu. Ze środka wydobywała się głośna, dudniąca w uszach muzyka. Mimo wczesnej godziny było tu już sporo ludzi. Brunet zauważył przy jednym ze stoliku Dave'a machającego do nich. Podeszli do niego.
-No no James! Jednak przyszedłeś i przyprowadziłeś Alana. Siadajcie, zaraz coś zamówię.
-Cześć stary. No tak jak widzisz. Głośno tu strasznie.
-To impreza James! Zaraz się rozluźnisz, młody też i się zabawicie. - skinął ręką na barmana, który przyniósł i podał Dave'owi i Alanowi drinki. James nie pil, ponieważ prowadził auto.
Czas leciał szybko. Do klubu zaczęło się schodzić coraz to więcej ludzi.
Brunet stał ze swoim przyjacielem przy barze cały czas obserwując siedzącego kilka stolików dalej blondyna.
-No..i..widzisz..James..James..JAMES! Halo! Słuchasz mnie? 
-Yyy..co? Tak, mów dalej. - odwrócił wzrok od chłopaka i spojrzał na Dave.
-Podoba Ci się..
-Co? 
-Alan. Podoba Ci się. - rudowłosy zmrużył oczy i popatrzył na 23-latka.
-Co Ty chrzanisz? Ja go tylko pilnuję. - prychnął.
-Stary, ja nie jestem taki głupi. To widać, po za tym to nic złego, że drugi mężczyzna jest obiektem Twoich westchnień. Nie mów mi, że podobają Ci się kobiety. Nigdy z żadną Cię nie widziałem, a wiele razy byłem świadkiem jak odtrącasz każdą fajną, napotkaną panienkę..no chyba, że to dziwka.
-Nie pierdol. Za dużo wypiłeś. Co Ty sugerujesz, że ja jestem gejem? I jeszcze zakochałem się w tym..dzieciaku? Idioto on ma 17 lat. Po za tym nie interesują mnie faceci, a co do związków to wolę być sam. Baby to tylko problemy, jak chcą to zaraz wejdą Ci na głowę. - oparł się o blat.
-Ja swoje wiem. James, znam Cię już trochę czasu. Wiem jaki jesteś, ten chłopak ma coś w sobie co Cię do niego ciągnie inaczej nie pomógłbyś mu, ani się o niego nie troszczył.
-Tss, pomogłem mu, bo chciałem lekkiej zmiany w swoim życiu. To wszystko. Może się nawet przespać na środku parkietu z którąś z tych lafirynd. Jebie mnie to.
-No to uważaj, bo jeśli nie zareagujesz no to faktycznie tak się stanie. Spójrz. -kiwnął głową w stronę nastolatka.
Brązowooki odwrócił wzrok i ujrzał jak Alan faktycznie tańczy z jedną z jakiś dziewczyn. Tyle, że nie był to zwykły taniec. Nieznajoma ocierała się zmysłowo o 17-latka, a on wcale nie protestował. Przybliżył się do niej i wędrował rękami po jej biodrach. James sam nie wiedział czemu, ale był wściekły, że jakaś lampucera podrywa tego chłopaka. Miał ochotę podejść i wywalić ją, a sam zająć się niebieskookim, zwłaszcza, że ten wyglądał dzisiaj niesamowicie pociągająco.. -Kurwa, przecież to nie mój interes co ten szczyl wyprawia. Niech robi co chce.-pomyślał i dodał: -No, widocznie mu lepiej i zapomniał już co go spotkało.
-Przecież tego właśnie chciałeś James, żeby zapomniał. - odpowiedział Dave i ruszył na parkiet, bo właśnie jakaś blondi cizia prowokacyjnie kręciła mu tyłkiem przed oczami.
-Tak..właśnie. - odpowiedział w myślach. Sięgnął dłonią do kieszeni i wyciągnął z niej telefon. Spojrzał na godzinę. Było dobrze po północy. Nie chcąc tak stać sam jak kołek wyszedł na zewnątrz i zapalił. Przecież nie będzie go ciągle pilnował, nie jest jego niańką, pozatym chłopak jest prawie dorosły. Spojrzał w ciemno niebo, zaciągając się przy tym. Kiedy wrócił zorientował się, że Alana nigdzie nie ma Zaczął nerwowo rozglądać się po sali pełnej bawiących się ludzi.
-O jasna cholera..

piątek, 31 stycznia 2014

Roz. 3

James nie zmrużył tej nocy oka. Cały czas rozmyślał nad losem chłopca. Wiedział, że Alan ma
zranioną psychikę i trzeba mu pomóc, ale nie wiedział jak się do tego zabrać. Domyślał się, że tamci bandyci z pewnością będą starali się go odnaleźć, a on musi go ochronić..
-Zaraz, zaraz. Ja nic nie muszę. Mogę przecież oddać im tego dzieciaka. W końcu on nie jest dla mnie ani rodziną, ani nikim ważnym..
Nagle przypomniał sobie widok tych zapłakanych, pięknych, błękitnych oczu i zrozumiał, że nie mógłby. Z pewnością żałowałby tego do końca życia.
-Co się do jasnej cholery ze mną dzieje? Czemu ten szczeniak tak na mnie działa? Ech..nic już nie wiem.
Spojrzał kątem oka na zegarek. Była 9.00. Wstał z głębokim westchnięciem i udał się do kuchni. Jakież było jego zdziwienie kiedy zobaczył krzątającego się po kuchni Alana.
-Co Ty robisz? - odezwał się na dzień dobry.
Chłopiec momentalnie odwrócił głowę.
-Emm..ja..tylko..chciałem zrobić Ci śniadanie, bo...chciałem się jakoś odwdzięczyć za to, że pozwalasz mi tu mieszkać. Przynajmniej się na coś przydam.. - odpowiedział cicho. Miał pewność, że mężczyzna będzie się gniewał za to, że tak bez pozwolenia panoszy się po jego kuchni.
-No dobrze, tylko nie spal mi domu - posłał mu wymuszony uśmiech i zajął miejsce przy stole.
-Spokojnie, mam w tym wprawę.- zaśmiał się pod nosem i nałożył na talerz tosty. -Proszę, ale uważaj, bo dopiero co wyjęte z opiekacza. - podał talerz brunetowi, a sam zajął miejsce na przeciwko.
James ugryzł kawałek. Posmakowało mu.
-No całkiem dobre. A Ty nie jesz? - popatrzył się na chłopaka.
-Nie, ja już jadłem.
Kiedy skończył, włożył talerz do zmywarki i zwrócił się do blondyna,
-Dzisiaj przychodzi do mnie mnie mój stary znajomy. Bywa bezpośredni, ale jest naprawdę w porządku. Zapoznam Cię z nim, ale najpierw musimy pojechać do centrum po jakieś rzeczy do ubrania dla Ciebie.
Alan odpowiedział zaskoczony:
-Nie. To bardzo miłe z Twojej strony, ale ja nie mogę. Nie będę miał Ci jak oddać. Po za tym mam dopiero 17 lat. Do pracy przyjmą mnie dopiero za niecały rok..
-Spokojnie, o pieniądze się nie martw. Mam ich wystarczająco dużo. Może w końcu przydadzą się na coś.
-Ale..
-Żadnego ale, już postanowione. Idź się umyć i ubrać. Półgodziny Ci wystarczy mam nadzieję?
-Emm..tak..dziękuję. - westchnął i udał się do łazienki.
****
Godzinę później obydwoje znajdowali się przed wielkim budynkiem z napisem 'Centrum handlowe".
Weszli do środka, a oczom chłopca ukazały się tłumy chodzących w te i we wte ludzi oraz różnorodne sklepy. James zauważył reakcję blondyna. Zaśmiał się w duchu.
-Nigdy nie byłeś w podobnym miejscu?
-Emm..nie..ja..- spuścił głowę.
-Rozumiem, spokojnie. Tylko się nie zgub.
-Jasne..

Chodzenie po sklepach zajęło im dobre 3 godziny. Alan nie marudził. Wręcz przeciwnie bardzo cieszył się z tego, że mężczyzna robi dla niego takie rzeczy. W końcu udało im się kupić 4 pary koszulek, 3 bluzy i 3 pary spodni. Po drodze James zafundował jeszcze chłopcu dużą porcje lodów. Widząc uśmiech na twarzy niebieskookiego rozczulił się, ale nie dał poznać tego po sobie. W końcu zmęczeni i obładowani torbami wrócili do mieszkania bruneta. Alan zaczął rozpakowywać kupione rzeczy. Kiedy dokładnie przyjrzał się metkom z cenami pobladł. James zauważył to.
-Nie podobają Ci się? - zapytał
-Nie..są fajne, bardzo mi się podobają, ale..były strasznie drogie..
-Mówiłem Ci, że mam pieniądze. Nie przejmuj się ceną. 
-Ja..dziękuję bardzo. Nikt nigdy nie zrobił dla mnie czegoś takiego. 
-Nie ma za co. - James w końcu zdał się na szczery, ale mały uśmiech.
Rozmowę przerwał im dzwonek do drzwi.
Brunet wstał i poszedł otworzyć. W drzwiach stanął Dave.
-Cześć stary. Wiem, że jestem wcześnie, ale mam jeszcze mnóstwo spraw do załatwienia. 
-Okej, to wejdź. Napijesz się czegoś?
-Kawy.
-Zaraz przyniosę. A Ty zapoznaj się z Alanem. Tylko go nie wystrasz. - puścił oczko w jego kierunku i zniknął za drzwiami.
Dave uśmiechnął się cwaniacko i rozsiadł się w fotelu.
-Dzień dobry.. 
Odwrócił się i ujrzał speszonego blondyna.
-O. Ty jesteś Alan prawda? - posłał mu sympatyczny uśmiech
-Tak..miło mi pana..eee..poznać. - odwzajemnił uśmiech
-Spokojnie, nie gryzę. I jak James? Jest fer w stosunku do Ciebie?
-Tak, pomógł mi. Dużo mu zawdzięczam.
-To dobrze. Musisz być wyjątkowy, bo on nie pomaga byle komu. Nie ufa ludziom. Jest zaborczy i lepiej nie wchodzić mu w drogę, ale zachował w sobie odrobinę serdeczności.
-Nie wiem..czy..zrozumiałem.
-Przyjdzie czas, a sam Ci o wszystkim opowie. Opiekuj się nim chłopcze.
Alan nie zdążył odpowiedzieć, bo w tym samym momencie wrócił Brunet.
-Pogadaliście sobie? Przyniosłem Ci papiery.
-Tak, tak- Dave upił łyk kawy i spojrzał na przygotowane dokumenty.
-O w cholerę. Sporo roboty. Zabiorę to do siebie i przejrzę wszystko jeszcze raz uważnie.
-No jak wolisz.
-W takim razie będę się zbierał.
-Tak szybko?
-Tak, mówiłem już, że mam jeszcze masę spraw do załatwienia. Ale jak chcesz to zabierz Alana jutro do mnie do klubu. Robimy imprezkę, chłopak się wyluzuje.
-No sam nie wiem, zobaczymy. Nie jest czasem za młody na takie rozrywki?
-Bywałem już nie raz na imprezach, tak więc.. - wtrącił się niebieskooki.
-No więc jesteśmy umówieni, do zobaczenia. - uśmiechnął się i wyszedł.
-Chyba przypadłeś mu do gustu swoją osobą. - Ciemnooki popatrzył się na Alana.
-No..wydaje się być miły.

Resztę dnia spędzili na oglądaniu filmów i żartowaniu. Można by rzec, że James nieco się wyluzował i wszystko zapowiadało na to, że tak będzie do końca dzisiejszego dnia, gdyby nie dźwięk dobijającego się telefonu. Mężczyzna odebrał i wyszedł z salonu.
-Halo? ...-Nie! czego Ty jeszcze chcesz człowieku? - jego głos nasilał się coraz bardziej.
-Kurwa chyba wyraziłem się jasno!? Gówno mnie to interesuje! Dostał kulkę w łeb, więc o co Ci chodzi? ....-To już nie mój problem, ja swoje zrobiłem! Koniec! - rozłączył się i z hukiem rzucił telefonem o ścianę.
Alan podskoczył na ten dźwięk, wstał i udał się w stronę kuchni. Zobaczywszy chodzącego to w jedną, a to w drugą stronę widocznie zdenerwowanego Jamesa wystraszył się lekko.
-Wszystko..w..porządku? - zapytał niepewnie podchodząc do mężczyzny.
-Tak, wyjdż! - odpowiedział chłodno nawet na niego nie patrząc.
-Może jednak..
-Powiedziałem spieprzaj! - odwrócił się do blondyna i wymierzył mu siarczysty cios w twarz.
Chłopiec upadł, przerażony ze łzami w oczach wstał powoli trzymając się za piekący i czerwony policzek uciekł do pokoju. Położył się na łóżku w pozycji embrionalnej i zaczął cicho popłakiwać. Przecież chciał dobrze, chciał pomóc. Czemu..on..go uderzył? Okrył się kocem po czubek głowy próbował zasnąć.
****
James w tym czasie nadal siedział w kuchni. Był w furii. Ten telefon mocno go zdenerwował, ale czy powinien wyładowywać swój gniew na Bogu ducha winnym dzieciaku? Nie był tego taki pewien, w końcu malec chciał dobrze, a ten uderzył go. Spieprzył wszystko, a chłopak zaczynał mu ufać. Przecież on miał mu pomóc, obiecywał mu, że żadna krzywda go nie spotka. Musi to naprawić. Wstał i udał się do jego pokoju. Zastał tam skulonego i zawiniętego w koc blondyna. Podszedł i usiadł na skraju łóżka. Poczuł coś na wskutek lekkiego ukłucia w serce. Nie chcąc go straszyć jeszcze bardziej położył delikatnie swoją dłoń na jego wystającej czuprynie. Niebieskooki wyczuł to, bo cofnął się.
-Nie bój się...przepraszam. Nie tak miało wyjść...nie powinienem wyżywać się na Tobie... - były to dla niego ciężkie słowa do wypowiedzenia, ponieważ brunet jeszcze nigdy w życiu nikogo nie przepraszał.
-Bardzo Cię boli? - zapytał najbardziej czule jak umiał.
Alan pociągnął nosem - Nie, już nie.. - wychylił głowę spod koca i popatrzył się w zimne oczy mężczyzny. -Nie chciałem Cię bardziej zdenerwować, ja tylko usiłowałem pomóc.. - po jego policzkach spłynęło kilka samotnych łez.
-Wiem, wiem. - przygarnął do siebie chłopca i przytulił do swojej klatki piersiowej, drugą ręką głaskał go uspokajająco po plecach. - Obiecuje, że to się nie powtórzy. -Czybym miał wyrzuty sumienia? Z jego powodu? Chyba zaczynam wariować. - pomyślał. Nastolatek wtulił się w tors mężczyzny. Mimo tego zdarzenia poczuł się bezpiecznie. Chciał mu ponownie zaufać, bo przecież tak naprawdę teraz mógł liczyć tylko na niego.

środa, 29 stycznia 2014

Roz. 2

Niebieskooki rozglądnął się uważnie po pomieszczeniu. Musiał przyznać, że mężczyzna na pewno był bogaty  Pokój był dość duży, cały pomalowany na jasno-żółty, na przeciwko kanapy mieściło się sporych rozmiarów kino domowe. Chłopiec zauważył także kilka rozmaitych obrazów, wiszących na ścianach.
Nagle z jego brzucha wydobył się znany wszystkim odgłos burczenia. Alan sięgnął po przygotowane przez nieznajomego kanapki i zjadł je. Następnie wstał i dość niepewnym krokiem skierował się w stronę drzwi. Otworzył je i wyszedł. Zaczął iść wzdłuż przedpokoju szukając wzrokiem łazienki. Kiedy ją odnalazł wszedł do środka. Blondyn wytrzeszczył oczy. Łazienka była równie duża jak salon. Chłopakowi nigdy nie było dane żyć w luksusie, więc powolnym krokiem kierując się w stronę ogromnej wanny przyglądał się bacznie wszelkim szafkom, półkom
-Wow. - wyszeptał cicho.
Odkręcił kurek z wodą i zanurzył się się w niej. Było mu bardzo przyjemnie. Odprężony zamknął oczy i zaczął rozmyślać.
-Całkiem miły ten facet, no może lekko się go boję, ale ciekawe czemu chce mi pomóc.
Sam nie wiem czy powinienem mu ufać. W końcu nawet go nie znam. Do tego jest taki..przystojny..i...
Nie! Stop, Alan o czym Ty myślisz? - skarcił siebie w duchu.
Westchnąwszy głęboko sięgnął po gąbkę i żel, zaczął się myć w skupieniu. Kiedy skończył wyszedł z wanny 
wytarł się ręcznikiem i zaczął szukać czegoś do ubrania. Na koszu do prania zauważył czerwone bokserki i koszulę flanelową. Szybkim ruchem założył na siebie te rzeczy i spojrzał w lustro. Fakt były one na niego nieco za duże, ale wyglądał w nich znośnie. W ogóle sam musiał przyznać, że był dość przystojny i nawet miał jakieś tam mięśnie, uśmiechnął się do swojego odbicia i opuścił pomieszczenie. Nie chcąc sprawiać kłopotu i być natarczywym udał się prosto do salonu. Otworzył drzwi i zauważył mężczyznę.
-O, już jesteś. I jak kąpiel? - brunet odezwał się pierwszy.
-Emm, dobrze. - odpowiedział cicho.
-Pościeliłem Ci łóżko, tu będziesz spał. Jeżeli zgłodniejesz lub będzie chciało Ci się pić to kuchnia jest na wprost od łazienki, zresztą możesz mnie zawołać jakby co.
-Rozumiem, dziękuję panu.
-Aż tak staro wyglądam? Żaden pan, mów mi po prostu James. - uśmiechnął się lekko w kierunku chłopaka.
-Dobrze..James. - chłopiec zarumienił się lekko.
-No widzisz, to wskakuj do łóżka, bo już późno. Dobranoc. - powiedziawszy to wyszedł.
Niebieskooki jednym, zwinnym ruchem wskoczył pod kołdrę i zamknął oczy. Zaraz potem odpłynął do krainy Morfeusza.
***
James siedział nad jakimiś dokumentami i przetarł oczy ze zmęczenia. Ukradkiem spojrzał na zegarek. Dochodziła 00.00. 
-Nie dam rady dzisiaj tego skończyć..szlak by trafił to wszystko. - zaczął kląć pod nosem.
W pewnym momencie sięgnął po telefon i wybrał z listy kontaktów numer do swojego starego przyjaciela Dave'a.
-Halo?
-Halo? James? Ocipiałeś? Wiesz, która jest godzina? - odezwał się głos po drugiej stronie.
-Tak, wybacz stary, ale nie dałem rady przejrzeć wszystkich tych papierów. Możemy się jutro spotkać u mnie o 13.00? Pomógłbyś mi.
-No dobrze, ale właściwie czemu? Aż tyle tego jest?
-Nie, po prostu mam niespodziewanego gościa i musiałem się nim zająć.
-Ohoho, rozumiem. Mogę wiedzieć kto to jest? Znam go?
-Nie, raczej wątpię, a poznasz go jutro.
-No dobrze, dobrze. Chciałeś coś jeszcze?
-Nie. To wszystko. Do jutra i dobranoc.
-Dobranoc.
Odłożywszy telefon, wstał i wyszedł z pomieszczenia, ruszył w stronę łazienki i wziął szybką kąpiel. Co prawda miał iść od razu spać, ale postanowił jeszcze zajrzeć do chłopaka. Cichym krokiem zbliżył się do drzwi i uchylił je. Zerknął na śpiącego Alana i rozczulił się.
-Uroczy. - pomyślał. Jednak zaraz potem dodał.. -Do chuja, co się ze mną dzieje. O czym ja myślę? Przecież to jakiś bezdomny dzieciak, nawet go nie znam i czemu ja właściwie mu pomagam? Nie mam zamiaru go niańczyć. 
Zamknął za sobą drzwi i wkurzony na siebie udał się do swojego pokoju. Od razu rzucił się na łózko. Leżał na plecach, głowę podpierając na rękach. Przymknął oczy i wyłączył wszystkie swoje myśli. Nagle do jego uszu dotarł przerażający krzyk. Zerwał się na równe nogi i pobiegł w stronę pokoju chłopaka. 
Wpadł do pomieszczenia jak burza i zauważył jak blondyn szamota się i krzyczy przez sen. Podbiegł do jego łóżka i zaczął go szarpać za ramiona.
-Ej mały, obudź się. Alan! Słyszysz? Obudź się!
Chłopiec w pewnej chwili otworzył oczy i przerażony spojrzał na pochylającego się nad nim mężczyznę.
-Ja....ja..przepraszam..- odsunął się od niego jak najdalej i schował głowę między kolanami. Zaczął cicho szlochać.
James osłupiały przysiadł obok niego.
-No już, spokój. Co Ci się śniło?
Nie odpowiedział. James domyślał się już co to było.
-Często masz takie sny?
-Cza-czasami.. - powiedział drżącym głosem. - Nie..chciałem..Cię obudzić..prze-przepraszam.- dodał podnosząc wzrok i patrząc na mężczyznę swoimi zapłakanymi oczami.
-I tak nie spałem. - westchnął. Położył swoją dłoń na włosach chłopca, drugą zaś przysunął go do swojego torsu przytulając go. Niebieskooki zarumienił się, ale nie odepchnął bruneta. Wtulił się w niego jeszcze bardziej. James głaskał go uspokajająco.
-No już cicho, cicho. - powiedział spokojnie.
Blondyn po chwili znowu zasnął. Na policzkach widniały mu ślady zaschniętych łez.
James odsunął od siebie nastolatka, tak aby go nie zbudzić i okrył pościelą.
-No i co ja mam z Tobą zrobić? - pomyślał i cichym krokiem opuścił salon.
-Ten dzieciak mnie wykończy...

______________________________
I jak? Może być? Coś ostatnio nie mam weny. :c
Ale postaram się to zmienić.

wtorek, 21 stycznia 2014

Roz. 1

Mężczyzna w długim, czarnym płaszczu podjechał na parking i wysiadł ze swojego eleganckiego bugatti. Rozejrzał się po okolicy i westchnął irytująco.
-Pieprzone zadupie, totalna melina. - burknął pod nosem i zaczął iść przed siebie zdecydowanym krokiem.
Nagle do jego uszu dobiegł przeraźliwy krzyk i jakby błaganie o pomoc. Odwrócił swoją głowę w kierunku ciemnego zaułka z którego dochodziły głosy. Zaczął się powoli zbliżać, chociaż sam nie wiedział czemu. Zwykle olewał takie sytuacje. Był przyzwyczajony, w końcu na tym polegała jego praca. Gdy był już wystarczająco blisko ukrył się za ścianą. Zauważył dwóch, dość potężnych oprychów, którzy znęcali się nad...chłopcem? Tak to zdecydowanie był chłopiec, niewysoki blondyn leżał skulony i zapłakany pod ścianą.
James zapewne już dawno odszedłby i zapomniał, ale coś mu nie pozwalało nie zareagować. Musiał pomóc temu chłopakowi. Wyciągnął pistolet i z kieszeni i ruszył do akcji. 
-Zostawcie chłopca. - rzucił ostro w kierunku bandziorów.
Tamci natychmiast się odwrócili i spojrzeli lekko zdezorientowali na mężczyznę. Jeden z nich chciał zaatakować, ale ten drugi odciągnął go widząc broń w ręku James'a.
-Daj spokój..spadamy. - powiedział do niego.
-A Ciebie szczylu jeszcze dopadniemy! Nie myśl sobie. - krzyknęli w stronę przerażonego chłopaka i oddalili się.
Blondyn widząc, że napastnicy odeszli wstał i spojrzał swoimi przestraszonymi oczami na mężczyznę.
-Dz-dziękuję..p-panu..- wydusił drżącym głosem. Nagle przed oczami zrobiło mu się ciemno, upadł mdlejąc.
James podszedł do chłopca i popatrzył się na jego delikatne, kruche ciało.
-Cholera jasna..teraz będę musiał go zabrać ze sobą..- burknął zdenerwowany i podniósł nastolatka. Był bardzo lekki. Zaniósł go do samochodu po czym wsiadł i odjechał. Przez całą drogę zastanawiał się dlaczego mu pomaga, przecież wcale go nie zna..po za tym jego reputacja bezlitosnego skurwiela mogłaby legnąć w gruzach, gdyby ktoś się dowiedział, że przygarnął do siebie jakiegoś przybłędę. 

***

Alan poruszył się niespokojnie, bardzo bolała go głowa...ale było mu ciepło i przytulnie. Otworzył oczy i od razu przyjął postawę siedzącą. Rozglądnął się uważnie. Był w obcym domu, na dodatek spał sobie w czyimś łóżku. Spanikowany odwrócił głowę i ujrzał siedzącego przed nim na fotelu mężczyznę. Blondynowi zaparło dech. Owy mężczyzna był niesamowicie przystojny, na oko miał jakieś 22-24 lata, piękne brązowe włosy i ciemne, ale zimne bez jakichkolwiek uczuć oczy, które wpatrywały się w niego. Na dodatek siedział w rozpiętej koszuli przez co doskonale było widać jego umięśniony brzuch. Chłopiec zarumienił się lekko wciąż speszony i podenerwowany okrył się mocniej kocem.
-Widzę, że już wstałeś. To dobrze, bo leżałeś tak od 3 godzin. - mężczyzna odezwał się pierwszy.
-Umm..ja..chciałem..panu podziękować no..ten..za..- wyjąkał nieśmiało.
-Za ratunek? Nie ma za co. Powiedz mi lepiej jak się nazywasz i co chcieli od Ciebie tamci dwaj? Musze powiadomić Twoich rodziców.
-Ja..jestem..Alan..a..moi rodzice..oni...nie żyją. - odpowiedział załamanym głosem, do oczu napłynęły mu łzy, ale powstrzymał się od płaczu.
Mężczyznę zszokowała ta informacja, ale odchrząknął na znak, że rozumie.
-No więc Alan... słuchaj nie masz żadnych innych opiekunów? Nikogo bliskiego?
-Nnie...ja..mieszkałem u tamtych dwóch co mnie pobili, ale...- pociągnął nosem, nie chciał wypowiadać tych słów. Nie chciał nikomu o tym mówić.
-Czy oni..robili Ci coś? Wykorzystywali Cię? - James dopytywał się dalej.
Po dłuższym milczeniu chłopiec odpowiedział;
-T-tak...- po jego policzkach potoczyło się kilka samotnych łez.
James był w szoku, ten chłopak ewidentnie był bity i..gwałcony? On wprawdzie sam był mordercą i to bezlitosnym, ale nigdy nie wyrządziłby takiej krzywdy niewinnemu chłopcu. Miał ochotę go przytulić, ale powstrzymał się. Nie mógł go teraz tak po prostu zostawić, wywalić z domu. 
-Przykro mi..Tu Ci nic nie grozi. Nie musisz się obawiać. Zostaniesz u mnie przez parę dni, a później pomyślimy.
-Nie..ja nie mogę..na prawdę..ja miałbym kłopoty i pan zresztą też. Dziękuję za ratunek, ale nie mogę...jeśli ucieknę i nie wrócę to oni mnie..zabiją...
-Nie znajdą Cię tu, możesz być o to spokojny. 
-Ale..
-Więc postanowione. Zrobiłem Ci kanapki z dżemem, bo nie wiem co lubisz jadać. Zjedz je, bo pewnie jesteś głodny. Ja idę do siebie, jakbyś czegoś potrzebował zastaniesz mnie w biurze lub sypialni. Łazienka jest na końcu korytarza, tam Ci zostawiłem ręcznik i moje rzeczy. Mogą być przyduże, ale jakoś damy radę. Możesz iść się wykąpać.- powiedziawszy to skierował się do wyjścia.
-D-dziękuję..za wszystko. - Alan popatrzył się na mężczyznę.
James uśmiechnął się lekko do blondyna i wyszedł z salonu.

sobota, 18 stycznia 2014

Opis postaci


Imię: Alan Evans
Wiek: 17
Wygląd: Niski, dość szczupły blondyn o niebieskich oczach
Charakter: Alan jest cichym, spokojnym nastolatkiem, który dużo przeszedł w życiu. Jak to na uke przystało jest pokorny i posłuszny, chociaż potrafi się stawiać i zgrywać buntownika.




Imię: James Carter
Wiek: 23
Wygląd: Wysoki, umięśniony brunet o ciemnych oczach
Charakter: Zimny, oschły drań bez serca. Nie wierzy w miłość i jakiekolwiek uczucia. Ale czy to tylko pozory? Może James tak naprawdę udaje twardego sukinsyna?