Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 23 marca 2014

INFORMACJA

Jezusie. Nie zaglądałam tu prawie miesiąc. Eh, niestety ale będę musiała opuścić bloga na jakiś czas. Waham się między zawieszeniem, a całkowitym zlikwidowaniem. Przeczytałam wszystkie te rozdziały od nowa i czuję, że to nie było 'TO". Skiepściłam to opowiadanie. Przyznaję bez bicia. Mogło wyjść lepiej. Druga sprawa to taka, że ostatnio nie mam w ogóle czasu, dni się robią coraz dłuższe i cieplejsze, a mi się niezbyt chce siedzieć w domu i jeszcze ten cholerny brak weny. :c Mam oczywiście pomysł na coś zupełnie nowego, ale wtedy bym musiała się temu poświęcić całkowicie. Zapewne nie byłyby to tak krótkie rozdziały jak tu, ale dodawałabym je rzadziej. Nie wiem, po prostu nie wiem. Muszę na spokojnie wszystko przemyśleć i wtedy się odezwę. Dam znać, bo los tego bloga jest na razie niepewny. Wiem, że niektóre osoby strasznie się napaliły na tą historię i czekają na ciąg dalszy. Wybaczcie, stokrotne Gomen nasai! :C

~Wasza Miyo-Chan.

sobota, 1 marca 2014

Roz. 5

-Stary co się stało? - usłyszał znajomy głos za sobą.
odwrócił się i zobaczył Dave'a.
-Alana nie ma. - odparł.
-Jak to nie ma?
-No nie ma kurwa, rozumiesz? Poszedłem zapalić, kiedy wróciłem nie było go. Zniknął. - warknął lekko zirytowany.
-Uspokój się, pewnie poszedł do ubikacji, albo polazł za tą blondyną. Przecież nie wyparował. Pójdę popytać barmana. Może coś widział, a ty leć do kibla. - poklepał go po ramieniu i zniknął w tłumie bawiących się ludzi.
-Cholerny szczeniak, zatłukę go. Miał się pilnować. - przeklął w myślach. Zaczął iść się w stronę toalet. Kiedy wszedł do środka jego uwagę przyciągnęła grupka ludzi stojących pod drzwiami. Ktoś zaczął krzyczeć "Dowal mu Lucas! Dawaj, bierz go". 
-Co jest do jasnej.. - pomyślał i przedarł się przez 'tłumek'. Jego oczom ukazał się skulony chłopak, okładany pięściami przez tego większego. Nie było wątpliwości, to był Alan.
-Odechce ci się frajerze startować do zajętych dziewczyn! - krzyknął ten zwany Lucasem. Nagle poczuł szarpnięcie, momentalnie został przyparty do jednej ze ścian. Zamrugał kilkakrotnie i zobaczył przed sobą twarz wściekłego bruneta.
-Eee..koleś..odwal się! 
James uśmiechnął się cynicznie. -Proszę, proszę..kogo my tu mamy. Takich jak ty to ja wpierdalam na śniadanie. -docisnął go bardziej do ściany, chłopak syknął z bólu. 
-A teraz..wyjdziesz stąd grzecznie w podskokach tak żebym cię więcej nie widział. No chyba, że chcesz, abym oglądnął sobie ciebie od środka. I...na przyszłość pilnuj tej swojej lafiryndy, żeby ci jej ktoś przypadkiem nie bzyknął. Dotarło?
Chłopak nerwowo pokiwał głową i przełknął ślinę.
-Cieszy mnie to niezmiernie - wysyczał mu prosto do ucha i zwolnił uścisk, tak, że chłopak osunął się na podłogę. Momentalnie jednak wstał i zwiał jak najszybciej się dało.
23-latek podszedł do blondyna i pomógł mu wstać. 
-Jesteś cały? 
-T-t-to...Tyy..Cze-ejms..ghygh. - podniósł się, ale nogi odmówiły mu posłuszeństwa i opadł bezwładnie uwieszając się na ramieniu mężczyzny.
W tym samym momencie do toalety wpadł zdyszany Dave.
-I co? Znalazłeś go? - zapytał. -A wy? Co tutaj jeszcze robicie? Jazda stąd, przedstawienie skończone. - krzyknął do ludzi, których większość jeszcze została, żeby sobie popatrzeć. Ci jednak lekko oburzeni zaczęli szeptać coś między sobą, a zaraz później opuścili pomieszczenie.
-No..znalazłem, ale zobacz w jakim jest stanie. Nie dość, że dostał wpierdol to jeszcze po pijanemu. - odezwał się ciemnooki.
-To może zabierz go do domu.
-Nie, do cholery zostawię go tu, wiesz? - prychnął. -Tylko, że ten dzieciak nie jest wstanie nawet iść samodzielnie. - westchnął wzburzony i wziął go na ręce. Jak się okazało chłopiec był niesamowicie lekki mimo iż wcale nie sprawiał takiego wrażenia. 
Zaczął kierować się w stronę z wyjścia z nastolatkiem uczepionym jego szyi.
-James, jak coś to..dzwoń, jakby coś się działo.. - krzyknął za nim przyjaciel.
Brunet nie odpowiedział. Był zły na 17-latka...a może i na samego siebie? W końcu to on go nie dopilnował.
Kiedy byli już na parkingu mężczyzna otworzył drzwi samochodu, położył delikatnie śpiącego już Alana na tylnym siedzeniu, przykrywając go swoim płaszczem, a następnie wsiadł za kierownicę i odjechał.


Gdy byli pod domem brunet ostrożnie ujął blondyna i zaprowadził do mieszkania. Zdjął mu buty i położył go do łóżka. W dalszej kolejności zajął się sobą. Kiedy ogarnął już w miarę wszystko, wyciągnął z lodówki browar i wziął dużego, solidnego łyka. Zajrzał jeszcze do salonu, gdzie spał chłopak. Przyglądnął mu się z lekkim rozbawieniem, iż tamten zaczął coś majaczyć i bełkotać przez sen.
-No i co ja z tobą mam.. - szepnął cicho i udał się do swojego pokoju.
***
Rano Alana obudził silny ból głowy. -No..pięknie, chyba mam..kaca..
Przetarł oczy i ziewnąwszy ospale podniósł się do siadu. Wtem ujrzał kartkę na stoliku obok, sięgnął po nią i zaczął czytać:


Alanie! Kiedy wstaniesz, ubierz się i wykąp.
Śniadanie masz na stole. Jakby bolała Cię głowa
to tabletki zostawiłem Ci na stoliku obok łóżka.
Klucz w razie czego jest w drzwiach, ale lepiej nie
wychodź. Odpoczywaj. Postaram się wrócić o 15.00.

                                                            James.

Niebieskooki popatrzył po sobie. Był w samych bokserkach. No tak, mężczyzna musiał go rozebrać. Pewnie był nieźle pijany. Zarumienił się na samą tę myśl. Co za wstyd, nie dość, że mieszka u niego za darmo to sprawia mu kłopoty. Westchnął, zebrał ubrania i poszedł się wykąpać. Później zjadł przyszykowane przez bruneta śniadanie i zażył tabletki. Spojrzał na zegarek. Dochodziła 13.00. 17-latek złapał do ręki długopis i kartkę i zaczął pisać, następnie położył ją w widocznym miejscu. Upewniwszy się, że pozostawił po sobie porządek założył buty, zabrał klucz i wyszedł z mieszkania. Kiedy opuścił budynek rozejrzał się po okolicy. Zupełnie nie znał tego miejsca, nie wiedział też dokąd ma się kierować, przecież faktem było to, że nie miał gdzie się podziać, a do bruneta nie wróci. Już za dużo mu kłopotów przysporzył i zwalił mu się tak nagle na głowę. -Cóż, muszę poszukać jakiejś pracy, a później się zobaczy. - pomyślał i zaczął iść przed siebie. Nagle poczuł silny i bolesny cios w głowę, zanim zdążył zareagować upadł na chodnik mdlejąc.
***
James wrócił do domu przed 15.00. Odstawił siatki z zakupami i od razu udał się do salonu. Ku jego zaskoczeniu nastolatka nigdzie nie było. Zobaczył za to kartkę na stole. Chwycił ją w dłonie i zaczął uważnie śledzić wzrokiem tekst:

James'ie! Wybacz mi, ale nie mogę już dłużej
u Ciebie mieszkać. Nie zamierzam, a nawet
nie chcę sprawiać Ci kłopotu. Dziękuję za wszystko 
co dla mnie zrobiłeś. Postaram się w jak
najkrótszym czasie załatwić sobie prace i oddać
Ci pieniądze za ubrania, które mi kupiłeś.
Klucz zostawiłem pod wycieraczką

PS. Nie szukaj mnie.
                                             Alan.

-Kurwa mać, ja go chyba zabiję. - wrzasnął i zgniótł kartkę w pięści.
Sięgnął po telefon i wybrał numer do Dave'a.